Wydmy na pustyni różnią się od tych na plaży na przykład swoim kolorem, bo są ostro pomarańczowe, a nie białawe. Nie ma na nich żadnych roślin, a zwierzęta, które czasem tu przebywają są dziwaczne. W dodatku w pobliżu nie ma ani kropli wody...
Wkroczyłem na pustynie swoim dumnym i pewnym krokiem. Może zostanę tu na dłużej? Tak, chyba tak. Jest fajnie tylko szkoda że nikogo tu nie znam. Na pewno niedługo kogoś poznam. Może z kimś się zaprzyjaźnię? Stęp przeszedł w kłus. Dumnie wygiąłem szyję i unosiłem wysoko nogi. Wbiegłem na jedną wydmę potem na drugą. Stopniowo przyspieszałem kroku aż w końcu cwałowałem. Pokonywałem jedną wydmę za drugą. Czemu ja biegam jak opętany? Co ja w ogóle robię? Zatrzymałem się gwałtownie i stanąłem dęba. Wierzgnąłem przednimi kopytami i z hukiem postawiłem je na ziemi. Znów zacząłem cwałować.
Wbiegłam na pustynie i nagle drogę przebiegł mi jakiś koń. Zatrzymałam się aby mu się przyjrzeć. Był bardzo ładny, biała sierść była nieskazitelnie czysta a kasztanowate łaty i kropki od razu zrzucały się w oczy. Szybko dogoniłam ogiera i zabiegłam mu drogę a gdy już się zatrzymał zauważyłam że jego oczy nie są typowe, czarne, lecz niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, takie oryginalne, niebieskie.... Łał.Chciałabym mieć niebieskie oczy to takie... niesamowite. - Cześć. Jestem Batuta, przywódca stada z równin. A ty? Jak masz na imię?
Mignąłem jakiejś klaczy przed nosem lecz się tym nie przejąłem. Po chwili zabiegła mi drogę więc się zatrzymałem. Była nawet ładna. Wyglądała mi na Araba. Spojrzałem na nią z zaciekawieniem swoimi błękitnymi oczami. Uśmiechnęłam się lekko i odpowiedziałem na pytanie. - Ja? Mam na imię Snow. Powiedziałem uwodzicielskim głosem. - Ja także jestem z równin. A więc to ty jesteś moją przywódczynią tak?
Snow.... Spojrzałam dla ogiera głęboko w oczy i melodyjnym głosem zaczęłam mówić. - Tak, to ja jestem twoją przywódczynią. Jak ci się tu podoba? Czy może nie podoba? Z zaciekawieniem przyglądałam się na zmianę oczom konia i jego sierści, zapamiętując każdy szczegół. Znalazłeś sobie już jakieś lokum w ruinach?
Jest ok. Powiedziałem i również spojrzałem klaczy prosto w oczy. - Nie jeszcze nie ale niedługo coś znajdę. Ładna ona jest. Może kiedyś uda mi się stanąć u jej boku jako partner? Ale ja głupi jestem. No ale marzenia może mieć każdy. - Ja już chyba pójdę ale mam nadzieję że niedługo się spotkamy. Cześć Batuta. Powiedziałem swoim uwodzicielskim głosem i jeszcze raz spojrzałem klaczy w oczy. Kłusem wybiegłem z pustyni.
- Też mam taką nadzieję. Powiedziałam cicho gdy ogier był już na tyle daleko że mnie nie słyszał. Popatrzył mi w oczy. Tak spojrzał mi w oczy. I to dwa razy. Zaczęłam stawać dęba, kręcić się w kółko, biegać, skakać przez górki z piasku, a to wszystko z radości. Cwałem pokonywałam kolejne metry i po drodze przeskakiwałam przez metrowe, piaskowe górki. Jezu, co ja robię? Może się zakochałam? Czy to w ogóle możliwe? Żeby tak szybko się zakochać? Zawróciłam i cwałem wybiegłam z pustyni.